Być

Bywają takie dni, że po prostu jestem. Siedzę i słucham jak rosną mi włosy. Można powiedzieć, że trochę wariuję. A może wcale nie? Przecież one naprawdę rosną. Więc słucham. Brzmią trochę jak kamień rzucony na pufę. W domu nie mam ani jednej pufy, ale przecież kamieniem można rzucić zawsze. Ważne, żeby nie być tym pierwszym, bo pewien Pan nie lubi. Ale przecież nikt pufie nic nie zarzuci. W końcu nie ma jej w domu. Mogą tylko rzucić kamieniem. Wtedy właśnie rosną włosy.

Patrzę jak kot liże łapę. On też tylko jest. Teraz nie goni, nie biegnie, nawet nie siedzi i nie śpi. Po prostu jest sobą – kotem, który upieprzył sobie łapkę. Słyszę jak rośnie mu sierść. Biedne pufy obrzucane kamieniami. Kiedy powiemy w końcu dość temu strasznemu procederowi? Ufajcie tylko łysym.

Lubię tak sobie tylko być. Sobą. Nie spełniać niczyich wymagań, nawet swoich. Tak po prostu być. Nie cieszyć się, nie smucić, nie myśleć – być. Ludzie w moim otoczeniu nie lubią, gdy tak się dzieje, bo przeważnie przestaję się przejmować czymkolwiek. Ich problemy przestają mnie dotyczyć, nie dotyczą mnie też moje własne problemy. Świat schodzi na drugi plan.

Od kilku dni tak mi się robi. Jestem. Dni mijają mi szybko. Dużo myślę, mało robię.

Jeszcze trochę i wyłysieję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *