Ochłapki z myśli #28 – erpeżki, magisterka i kot

Photo by Vero Photoart on Unsplash

Nie ma lepszego sposobu na powrót do pisania na blogu niż napisanie Ochłapków. Tak myślę. O tym, dlaczego nie było mnie tu przez pół roku jeszcze opowiem. Obiecuję sobie i Wam. Potrzebuję tylko trochę czasu na przemyślenie. Ale, ale! W dzisiejszych Ochłapkach opowiem o kocie, roślinkach i tym, co robię w piątkowe wieczory.

  1. Przeprowadzka.
    Uciekłam z Poznania (dosłownie) i zamieszkałam na wsi wesołej, wsi spokojnej. Społeczeństwo tutaj jest spolaryzowane; z jednej strony mamy tych, którzy wychowali się na tej wsi, z drugiej przyjezdnych, którzy, podobnie jak ja uciekli z Poznania. Te dwie grupy mieszają się dość nieźle… Ale czasem pięknie widać, jak kompletnie od siebie odstają. Na przykład mamy taką sytuację w centrum – zaraz obok starych domów postawiono nowe, pięknie zaprojektowane bloki ze szklanymi balkonami, ogródeczkami lub tarasami. Na ten widok nie mogę nie myśleć o tym, że jakieś nowobogackie rodziny, które wyprowadziły się tutaj w poszukiwaniu spokoju, równo o 6 rano codziennie słyszą jak zaraz za oknem napierdala im kogut. Złoto.
  2. Mamy kota.
    Właściwie nie my mamy kota, ale kot naszych sąsiadów uważa, że jak najbardziej mamy kota. Gnojek jest bardzo ładny, zadbany i bezczelny. Obawiamy się, że latem nie będziemy mogli zostawiać otwartych drzwi balkonowych, bo będzie się nam wpieprzał do mieszkania. Raz już tak zrobił, więc jest duża szansa. Plus tej sytuacji jest taki, że mamy wszystkie profity z posiadania kota, bez wszystkich wad z posiadania kota. Gnojek daje się głaskać, mruczy, ociera się i w ogóle jest bardzo uroczy. Minus jest taki, że sika nam na balkon, gdy chce nam zrobić na złość. Jakoś będziemy musieli to rozwiązać.
  3. Coraz więcej roślinek.
    Moja kolekcja roślin domowych podwoiła się. Ciężko mi w to uwierzyć, ale jak bym nie liczyła – wychodzi dwa razy więcej. Jak na kogoś, kto jeszcze dwa lata temu nie był w stanie utrzymać przy życiu choćby kaktusa… To jest bardzo dobry wynik. Dużo się uczę o roślinach, o tym czego potrzebują, co im szkodzi, jak je podlewać itp. Każdy nowy listek cieszy mnie niesamowicie, więc na pewno będę kontynuować tę przygodę.
  4. Studia.
    Pooooowooooli kończę studia. Chciałabym napisać tu coś śmiesznego na ten temat, ale niestety nie da się. Te studia to dramat groteskowy. Tu nie ma nic śmiesznego. Są tylko łzy, ból i źle złożone podania w dziekanacie, do którego nie da się dodzwonić. W związku z tym, jak wiele cierpienia, frustracji i niespełnionych marzeń dało mi to doświadczenie, postanowiłam pójść na magisterkę na tej samej uczelni. No bo dlaczego nie? W naszych czasach studiowanie dziennikarstwa i komunikacji społecznej jest przyzwoicie niekomfortowe, więc na pewno spróbuję napisać o tym wpis. Kiedyś.
  5. Nowe hobby – erpeżki.
    Przez bardzo nieszczęśliwy splot wydarzeń zostałam wplątana w nowe hobby. Co piątek, równo o 18:15 spotykam się z bandą nerdów. Siadamy sobie przy stole w salonie i rzucamy kostki do opowieści prowadzonej przez Mistrza Gry. O erpeżkach pięknie opowiada Baniak na swoim koncie na YT, a Bardbarian robi piękne piosenki o tym. Obu Panów serdecznie polecam.

Jak przyjdą lepsze dni, to poopowiadam o tym, dlaczego nie pisałam i co innego robiłam w tym czasie. Póki co czekam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *