Ochłapki z myśli #27 – co to jest deszcz, magiczne kule w call center i dlaczego nienawidzę informatyków

Autor zdjęcia Rhendi Rukmana dla Unsplash

Ach… Ochłapki. Wpisy bez ustalonego tematu, sensu i polotu. Dzisiaj dzielę się z Wami rozterkami o pracy na infolinii, snuję nieco rozmemłaną historyjkę o pewnej środzie, opowiadam za co (między innymi) nienawidzę ludzi z IT i przytaczam ciekawą (acz nieco dziwną) definicję deszczu.

1. Po trzech latach pracy na infolinii myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, naprawdę. Że wszystkie śmieszki, wszystkie komiczne sytuacje, wszystkie absurdy firmy zostały przeze mnie poznane. Że nie ma już takiego człowieka, który byłby w stanie zaskoczyć mnie swoją głupotą albo wręcz przeciwnie – bystrością umysłu, opanowaniem, znajomością realiów, w których się porusza. Nie myliłam się.

2. A skoro już o mojej pracy mowa. Środa, 25 września 2019 roku. Środa jak środa, dzień jak co dzień. Jest mokro, chłodno, za oknem pada ni to deszcz, ni to unosi się mżawka. Jest sennie za oknem ale u nas na sali panuje rozgardiasz. Po weekendowej niedostępności systemów wszystko buczy, huczy, bo wiadomo – zbliża się koniec miesiąca, zamykamy sprzedaż. W sieci sprzedaży nerwówka. Nie udziela się ona jednak nam. My mamy swoje kajpijaje, swoje dedlajny, swoje procedury i formalności. Jesteśmy wyjęci spod prawa sprzedażowego, nas prowizja nie dotyka i nie dotyczy. Premia jest przyznawana za efektywność i skrupulatność.

Tego właśnie dnia dzwoni on. Od pierwszych sekund rozmowy wyczuwam, że to będzie rozmowa taka jak inne. I nie mylę się. Opowiada trochę o sytuacji klienta, trochę o swoim życiu w salonie. Gdzieś między drugą a trzecią minutą tej rozmowy dowiaduję się mimochodem, że jest przeziębiony, żona go wkurwia, a te nowe dekodery, co je wysłali z magazynu do nich, to są chyba jakieś trefne, bo tak dziwnie stoją. W końcu pada magiczne pytanie: To co… Podać ci dane klienta, żebyś zerknęła na kartotekę? Na to pytanie czekałam. Macham od niechcenia ręką, choć on tego nie widzi. Odpowiadam spokojnie: Nie, nie trzeba. Ja wszystko już wiem. Ja wszystko widzę. Schylam się do szafki pod biurkiem. Wyciągam z niej z werwą małą, niebieską kulę wielkości małego, upośledzonego, niekochanego w dzieciństwie melona. Melon pulsuje wieloma odcieniami błękitu. Po moimi palcami ożywia się nagle, wiruje w powietrzu i widzę w nim wszystko. Klienta, jego rodzinę, dzieci, rodziców, znajomych. Widzę jego lęki, troski, status firmy w kaeresie. Dostaję objawienia. Już wiem. Nic się przede mną nie ukryje. Nic nie ma takiej mocy…

A tak serio. Tak. Podawajcie, kurwa, dane klienta jak dzwonicie. Z czego mam je sobie wylosować? Z magicznej kuli? No ja pierdolę.

3. Fun fact dla ludzi, którzy nie malują włosów: czerwona farba do włosów (nie wiem jak jest z innymi kolorami) farbuje kamień w wannie/brodziku na różowo. I od teraz nie będzie wiadome czy u mnie w mieszkaniu mieszkają same leniuszki, czy jest to zabieg dizajnerski, żeby łazienka ładniej wyglądała. Czerwone włosy, nawet suche, farbują również poduszkę na lekko różowawy odcień. Nie musicie mi za te informacje dziękować, naprawdę. Ja wiem, że one zmieniły Wam życia.

4. Z rozmówek z przyjacielem.
Słowem wstępu: przyjaciel pracuje w dużej firmie, która zajmuje się (jak sam odpisał mi w wiadomości na pytanie Gdybyś miał opisać w paru słowach, czym zajmuje się firma, w której pracujesz, to napisałbyś, że….) dbaniem, aby serwerki, aplikacje i bazy danych były wesolutkie. Jest godzina 21:30, czwartek, przyjaciel robi zmianę do 22, bo coś tam odwala dla Amerykanów. Pisze do mnie:
– Połamałem darty 🙁
połamane_darty.jpg
– A to były moje prywatne… Praca w IT nie jest lekka. Własne rzutki trzeba kupować 🙁

Nienawidzę całego świata pracowników IT i ich problemów w pracy. Ja nie wiem za co oni im tam płacą, naprawdę. Za mizianie serwerków w serwerowni, żeby im było milusio i nie za ciepło?

5. Z definicji mało subtelnych, bardzo dokładnych i urzekająco ładnych:
Rozmowa z dobrym kolegą po Marszu Równości w Poznaniu: Deszcz… Deszcz to jest taki opad wody z nieba… Porcjami. Urzekająco ładne, prawda?

To mi przypomina definicję smutku Andrzeja Poniedzielskiego, którą sparafrazuję tutaj, bo w tym internecie podobno jest wszystko, ale tak się jakoś składa, że nigdy nie ma tego, czego akurat teraz potrzebuję: smutek nie jest odwrotnością radości, jest stanem całkowitego przygotowania na przyjęcie dowolnej ilości szczęścia.

Na dzisiaj to już wszystko. Tradycyjnie (ekhm powiedzmy) zostawiam Was z piosenką. Piosenka trochę powrót do przeszłości, bo już jej stuknęło 5 lat, ale wydaje mi się, że nadal aktualną. W kolejnym wpisie z cyklu Ochłapki widzimy się (o ile mnie kalendarz nie myli) w okolicach 27 października.

2 Comments on “Ochłapki z myśli #27 – co to jest deszcz, magiczne kule w call center i dlaczego nienawidzę informatyków”

  1. Brzmi trochę jakby Twój dobry kolega pracujący w IT robił coś podobnego co robię i ja… tyle że ja pracuję na tym stanowisku jakieś dobre 4 lata i odkąd pamiętam to był stały zapierdol 🙂 A z czasem (i ze stresem) człowiek w tym zawodzie staje się bardzo grumpy.
    Może Twój kolega tylko udaje, że pracuje? 🙂

    1. Myślę, że to zależy od wielu, wielu rzeczy 🙂 Min. od kultury firmy i obowiązków. Znam wielu informatyków, którzy (podobnie jak Ty), mają zapierdol dzień w dzień i zostają po godzinach, żeby naprawiać rzeczy. Ale znam też wielu takich, dla których dzień w pracy oznacza maraton Netflixa i parę serii w gry online 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *