Pociągi


Z dworców wiatr zwiewa nas w różne strony. Rozchodzimy się w różne kierunki, przechodzimy różnymi tunelami, wychodzimy na różne perony, drogi, przystanki. Czasem lekko zagubieni szukamy błędnym wzrokiem odpowiedniej trasy. I to jest piękne w podróży. Ta cała niepewność nowego miejsca, ekscytacja i lekki niepokój. Bo zwykle wiemy, gdzie jedziemy, ale czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, co będzie nas czekało po drugiej stronie trasy. W pociągach ciągle czuje się tę niepewność. Po przedziałach rozchodzi się wesoły szczebiot do telefonu, który ma ukryć stres, głośny śmiech, lekkie zaciskanie dłoni na kartkach książki, stuk klawiatury, składanie i rozkładanie biletu.

Jechać pociągiem, to przecież być w wielu miejscach i tak naprawdę nie być. Odwiedzać wiele miast i tak naprawdę ich nie czuć. Tak to po prostu jest. Czasem chciałoby się ustawić podróż do domu tak, żeby w każdym mieście pobyć chociaż chwilę. Nacieszyć się atmosferą miejsca przez chociaż godzinę. Ale tak się niestety nie da. Za szybko nam płynie czas w podróży. Czasem przeskakuje nieregularnie, bo w pięć godzin zdarza nam się przebyć 40 a czasem 400 kilometrów. Czas w podróży jest nie do przewidzenia. Zwykle dłuży się, gdy nie powinien albo płynie zbyt szybko, gdy chciałoby się go zatrzymać. Ot taka dwoista natura czasu.

W pociągach spotyka się tak różnych ludzi. Są studenci, którzy wracają do domów, mężczyźni w garniturach i kobiety w garsonkach, którzy jadą na delegacje. Młodzi ludzie, którzy wracają z koncertów, babcie i dziadkowie, którzy wiozą wnukom słoiki, wełniane swetry na zimę i ciepłe uśmiechy. To takie trochę zabawne, że mimo różnych celów czy pozycji w społeczeństwie, w obliczu spóźnienia pociągu wszyscy jesteśmy mniej więcej jednakowo bezradni.

W pociągach można poznać wielu ludzi, wiele problemów. Brak prawdziwego domu, pieniędzy, depresję, rozczarowanie sobą, poniżenie, czasem zupełne zrezygnowanie. Mówi się, że łatwiej jest  zwierzyć się ze swoich problemów obcym, z którymi prawdopodobnie nie spotkamy się już nigdy więcej. I ludzie się zwierzają. Z problemów z kotem, mężem, pracą. Czasem takie rzeczy inspirują, ale teraz coraz częściej zastanawiam się, dlaczego ludzie zwierzają się z problemów a nie chwalą swoimi sukcesami. To trochę dziwne.

Pociągi w tej swojej całej szumiącej i bujającej postaci są dla mnie cholernie romantyczne. W przedziałach aż chce mi się czytać poezję, pisać wiersze, rozmyślać o sensie i bezsensie. Za oknem mijają mnie drzewa, pola, budynki a ja zastanawiam się nad tym, dlaczego istnieję i czym w ogóle jest istnienie. Czasem myślę też o zakupach na jutro, ale nie przyznaję się do tego, bo trochę mi wstyd.

Radość zabierają mi dworce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *