Gdzie zaczyna się Twoja empatia? | Koronawirus

Photo by ?? Claudio Schwarz | @purzlbaum on Unsplash

Z myślą o napisaniu tego wpisu bujałam się już dość długo. Sam wpis nie chciał powstać w sumie nie wiem dlaczego. Może dlatego że ostatnio chodziłam przemęczona? Może dlatego że mam mało czasu na myślenie? Może po prostu nie chciałam zabierać głosu w temacie, w którym zostało już powiedziane za dużo? A może po prostu jestem leniwa i nie chciało mi się pisać? Podejrzewam to ostatnie.

Mój pierwszy wpis o koronawirusie pojawił się jeszcze w kwietniu, gdy zostałam zrzucona na home office, a świat trochę nie wiedział co się dzieje. Od tego momentu minęło około pół roku i można by pomyśleć, że do tematu pandemii przywykliśmy, że nie powoduje on większych emocji, że weszliśmy już w pewną rutynę. Otóż nie! Paradoksalnie emocje nie maleją, a co gorsza – na horyzoncie coraz śmielej pogrywają sobie koronasceptycy.

I żeby nie było, że to jakaś nowa grupa. O nie, nie, nie! To nasi starzy, dobrzy foliarze, którzy niczym Don Kichot walczą z wiatrakami. Niestety ich walka jest mniej śmieszna, a bardziej kuriozalna, karykaturalna i (niestety) bardziej niebezpieczna.

W ramach researchu do tego wpisu postanowiłam przyjrzeć się trochę dokładniej temu, co koronasceptycy wypisują w necie i temu, czy to się trzyma kupy. Jest taka pewna teoria, że jeżeli przeczytacie wystarczająco dużo rzeczy w internecie, to naprawdę dużo rzeczy zaczyna mieć sens, więc przerwałam, zanim doszłam do momentu, w którym zacznę kwestionować kulistość Ziemi. Bo widzicie… Oni naprawdę posługują się dziwną metodologią dochodzenia do swoich teorii. Wyszukują najbardziej niszowe motywy w medycynie czy analityce i na tym opierają całe podejście do tematu. I w związku z tym nazywam ich hipsterami rzeczywistości.

A co hipsterzy rzeczywistości mówią?

Maseczki nie działają/są szkodliwe.

Maseczki nie działają? Taaak… Ci wszyscy lekarze, którzy zakładają maseczki do zabiegów, zwykle robią to tylko dlatego, że kolor maseczek pasuje im do reszty outfitu. Nie wiedzieliście? A tak serio. Nawet gdyby maseczki dawały 1% szansy na to, że wirus nie przeniesie się ze mnie na kogoś (albo odwrotnie), to dla mnie to już jest powód do tego, aby je nosić.

Maseczki to nie jest żadna fizyka kwantowa. Jeżeli jest ci duszno, kup przyłbicę. Jeżeli masz problemy z oddychaniem, kup przyłbicę. Jeżeli uważasz, że maseczki są pełne wirusów, pierz je, ffs. To jak bardzo maseczki pomagają w zwalczaniu rozprzestrzeniania się wirusa, nie jest kwestią, którą potrafię rozstrzygnąć. Za mało wiem i za mało się znam… Ale kurcze, słuchajcie mądrzejszych!

A o co chodzi w ogóle z tekstem o kagańcu, to ja już naprawdę nie wiem… Wiecie komu zakłada się kagańce? Psom, które mogą stwarzać zagrożenie dla istot w pobliżu. Taki jest ich jedyny cel. Jeżeli komuś wydaje się, że kagańce są narzędziem opresji… To nie zazdroszczę Waszym psom.

Plandemia? No na pewno.

Ja to sobie wyobrażam tak. W jakieś grudniowe, zimne popołudnie w Pałacu Elizejskim siedział sobie smutny Emmanuel Macron. Leniwie przeciągał się nad stertą dokumentów do podpisania. Nagle! Rozdzwonił się jego telefon.
– Tak?
– Macron. Mam zajebisty pomysł na światową pandemię, ale potrzebuję telefonu do Merkel. Masz może jej prywatny numer? – w telefonie odezwał się podekscytowany Bill Gates.
– Yyy… No mam. Ale dam ci go tylko pod jednym warunkiem. Będę miał z tego procent.
– Procent czego?
– Czegokolwiek.
– Pft… Dobra. Dawaj ten numer.

Parę dni później, gdzieś w Niemczech.
– No ja tego nie widzę – powiedziała Merkel, popijając kakao.
Bill Gates, Macron i parę innych, ukrytych w cieniu osób, westchnęło.
– Ja chcę co najmniej dwa procent – dokończyła, przeciągając się na krześle.
W pokoju zapanowała cisza.

Cztery miesiące później, Niebo.
Dzwoni telefon.
– Tak? – telefon odbiera Bóg.
– Tutaj menadżer Zasobów Ludzkich po Drugiej Stronie. Ten cały plan Potop 2.0 to niewypał jest. Odwołuj akcję. Mówiłem, że to trzeba przetestować, że testy zderzeniowe zrobić, że tego nie możemy testować na produkcji w ogóle…
– Ależ Święty Piotrze! Dajmy im jeszcze…
– Chuja im dajmy! Nie ma! Ludzie się nie jednoczą, nie walczą przeciwko wirusowi, tylko, kurwa, przeciwko sobie! Kumasz?
– Mhm…
– Żadne mhm. Żadne! Dzwoń do Diabła. Odwołujemy akcję!

Nie widzę innej opcji. Jeżeli pandemia była planem, zorganizowanym przez KOGOŚ, to… Przez kogo i po co?

Gdzie zaczyna się Twoja empatia?

A teraz do tematu wpisu. Hipsterzy rzeczywistości są zafiksowani na punkcie liczb. Statystyk. Cyferek. Wykresów. Pytają ciągle:

  • A ile zmarło na raka?
  • A ile rocznie umiera na grypę?
  • A jaką śmiertelność ma koronawirus?
  • A ile osób faktycznie zmarło tylko na koronawirusa?

A ja mam ochotę zapytać: a jakie to ma znaczenie? Jakie znaczenie ma to, czy koronawirus ma śmiertelność 0,5% czy 1,5%? Jakie ma znaczenie, że rocznie (dajmy na to) umiera ileś tysięcy ludzi na raka? A jeszcze inaczej… Kiedy włączy się Twoja empatia? Gdy dziennie z powodu koronawiursa będzie umierać 50 osób? Czy to jeszcze za mało? Może jak dopisze się jedno zero? Czy 500 zgonów dziennie już Ci wystarczy? Czy może 5000 to będzie dobra liczba?

Czy może musi umrzeć ktoś Ci bardzo bliski, abyś zaczął brać to wszystko na poważnie? A może nawet, gdyby hipsterzy rzeczywistości sami umierali na ciężką niewydolność oddechową, to powiedzieliby, że to nadal niepotrzebna panika?

Nie wiem. Może warto byłoby wysłać takich ludzi na wolontariat do szpitali? To byłby znacznie lepiej spożytkowany czas. Lepiej niż siedzenie w internecie, udostępnianie wyciągniętych z kontekstu zdań i przyprawianie innych o ból głowy.

A wystarczyło założyć maseczkę.

Obiecuję, że to ostatni wpis na temat koronawirusa. Następny wpis będzie o czymś miłym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *