Pyrkon 2016 – Tumblr wyszedł na ulice, czyli relacja memami pisana

Wiecie kiedy jest miłość? Miłość jest wtedy, gdy wiecie, że będzie chujowo. Że będziecie się słabo bawić, że ludzie rozdrażnią Was do utraty przytomności… A i tak idziecie. I to jest właśnie miłość do konwentów. Pyrkon mnie zawiódł. Zdradził. Zniszczył psychicznie, a i tak bawiłam się na nim tak świetnie, że na pewno wrócę do niego za rok. To trudny związek, ja wiem.

UWAGA! Ten wpis zawiera dużo hermetycznego języka, narzekania… I memów. Wybaczcie, ale musiałam. Nie jestem w stanie napisać tej relacji BEZ memów.

Pyrkon zaczął się dla mnie budzikiem o 6. #dramat Dramat szczególnie duży, że na teren konwentu mogłam dojechać w mniej niż 20 minut. No, ale jak się jest głupią i leniwą bułą, to zostawia się wszystko na ostatnią chwilę i trzeba wstawać znacznie wcześniej. Półobudzona ogarnęłam się do stopnia umiarkowanej używalności i ruszyłam na podbój Pyrkonu.

Źródło: https://www.wykop.pl/wpis/40207411/podrzuci-ktos-obudzony-ale-jakim-kosztem/

No, ale przed wyruszeniem w drogę trzeba było zebrać drużynę. Dlatego też odebrałam swojego mężczyznę z Matejki i ruszyliśmy na Pyrkon! Taaa… Właściwie, to ruszyliśmy do kolejki. Na szczęście nasza kolejka rozładowała się ekstremalnie szybko (zrzucam to na szczęście, jakie ma mój Luby). Wiem, że inni nie mieli takiego szczęścia – wbicie się na teren konwentu po 12 graniczyło z cudem…  Chociaż w sumie to nie. Nie graniczyło z cudem, ale trzeba było poczekać jakąś godzinkę.

Źródło: https://wifflegif.com/gifs/26667-adventure-time-intro-gif

Na początku oczywiście ruszyliśmy z Lubym na pawilon, gdzie mieli rozstawić się wystawcy. Niestety okazało się, że o 8 budynek nie był jeszcze otwarty. #smutność Z braku innych rozrywek postanowiliśmy przejść się na pokazy kendo, które były całkiem spoczko. Nie dowiedziałam się na nich zbyt wiele oprócz tego, ile zauważyłam, bo… Prowadzący przez pierwsze 30 minut niestety nie miał mikrofonu. *powolne oklaski dla technicznych*

Źródło: https://knowyourmeme.com/memes/slow-clap

Uciekliśmy z tych pokazów i ruszyliśmy na pawilon 3 – sklepy! Tutaj chwila refleksji – w informatorze, który dostawał każdy z uczestników nie ma słowa o tym, od której czynny jest ten pawilon. Jako uczestnicy, którzy weszli na teren konwentu dopiero w sobotę, nie mieliśmy pojęcia, że w ogóle był zamykany na noc! Nie żebym narzekała… Ale jakaś wzmianka o tym byłaby miła. Kurcze! Nawet na drzwiach wejściowych do tej Krainy Wystawców nie było żadnej karteczki. #irytacja

Źródło: http://www.relatably.com/m/img/irritated-memes/irritated-angry-facebook-meme.png

Gorycz tych wszystkich rzeczy na szczęście osłodzili sami wystawcy. Przywieźli ze sobą na Pyrkon wszystko, o czym konwentowicze marzyli! Na przykład… em… kubki, plakaty, koszulki… em… przypinki… I to w sumie wszystko. Nie żebym narzekała, ale trochę to smutne, że dobre 50% wystawców miało dosłownie to samo. Ale, ale! Znalazło się parę perełek, za które jestem ekstremalnie wdzięczna, min. Taiyaki House, gdzie można było zjeść tradycyjne japońskie ciasteczka w kształcie rybek z nadzieniem ze słodkiej fasoli. Yum! W tym roku Pyrsklepik niestety ział nie tylko pustką, ale też biedą. Tyle o wystawcach. Na ten temat naprawdę nie da się napisać za dużo, żeby nie wpaść w narzekanie.

Źródło: https://giphy.com/gifs/omnomnom-di05tqGKRPm0M

Po rozczarowaniu pawilonem z wystawcami postanowiliśmy połazić tak ogólnie po terenie i ogarnąć co, gdzie i jak. W dużym skrócie – sleeproom wyglądał jak zawsze, czyli spoko, gastro w tym roku śmierdziało spalonym olejem i zawyżonymi cenami, czyli w sumie tym, czym się spodziewałam. Ubolewam też nad tym, że przed każdym budynkiem śmierdziało strasznie fajkami. Ja rozumiem, że konwent, że fajnie zapalić ze znajomymi… Ale może by tak na następny rok wyznaczyć miejsce dla palaczy? Tak, żebyśmy wszyscy nie musieli tym oddychać?

Źródło: http://www.quickmeme.com/meme/3ovgkg

Z braku innych rozrywek postanowiliśmy ruszyć na panele. Niestety wszystkie sale były oblegane do tego stopnia, że na niektóre prelekcje trzeba było ustawiać się na godzinę przed ich rozpoczęciem. Słabo mi się robiło od tego, ale znalazłam na to rozwiązanie – Salę Anglojęzyczną! O 12 udało się nam wbić na panel o laserach (były nawet jeszcze wolne miejsca!) i posłuchać o technologii. Było… ok. Nie zasnęłam na nim, więc plus dla prowadzącego.

Źródło: http://i0.kym-cdn.com/photos/images/newsfeed/000/075/488/537px-LaserCats.jpg

W tym momencie zerwaliśmy się na obiad do pobliskiego City Center, które przeżywało prawdziwy najazd głodnych konwentowiczów. Dziewczyna w McDonaldzie, która robiła mi kawę, z uśmiechem stwierdziła, że ledwo dają radę, a są na pełnych obrotach od ósmej. Życzyłam jej powodzenia, bo przecież przed nimi była jeszcze niedziela i powroty tej (nie)ludzkiej masy do domów.

Połaziliśmy trochę, pogadaliśmy ze znajomymi, ponękaliśmy nieznajomych, mój Luby pokazał parę sztuczek i zdeterminowani ruszyliśmy na Arenę, żeby móc uczestniczyć w warsztatach walki na sztylety. #hahahaha_nie Podczas pokazów strzelania z batów jeszcze mieliśmy nadzieję, że uda się nam wbić. W parę minut nasze marzenia zderzyły się jednak z rzeczywistością. Upadek był bolesny. Na sztylety przyszło tyle ludzi, że w ogromnym budynku 3A zaczęło się robić klaustrofobicznie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że prowadzący nie przyszedł. Może wystraszył się tego tłumu?

Po kolejnej porażce postanowiliśmy znowu po prostu połazić. To może brzmieć smutno, ale wcale tak nie wyglądało. Tutaj chwila refleksji… czy ktoś jeszcze miał wrażenie, że na Pyrkonie była masa… Emm… tumblerowych dziewczynek? Tak ogólnie nie mam żadnych problemów z nimi, ale widok grunge na konwencie trochę mnie zbił z tropu. Może dlatego, że nigdy jakoś nie łączyłam go w głowie z fantastyką? I o co w ogóle godzi z tymi kwiatowymi koronami? Ktoś umie wytłumaczyć mi ten fenomen? Druga refleksja jest taka… Gdzie się podziali gżdacze? Z tego co wiem, zwykle byli zobowiązani do noszenia swoich koszulek na wierzchu, tak żeby każdy kto potrzebuje ich pomocy mógł ich łatwo znaleźć. A na Pyrkonie nie widziałam ich w ogóle. #smutność Oczywiście nadal uważam, że gżdacze, medycy i ochrona to trzy grupy osób, którym należy się zawsze największy szacunek na konwentach.

Źródło: https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/e4/5b/63/e45b636d1259cb2302e7387cf37869b7.jpg

Po obniżeniu standardów nawet udało się coś kupić w sklepikach, znowu poprzytulaliśmy jakieś randomowe zwierzaczki, żyjątki i inne przyjemniaczki i spróbowaliśmy wejść na panel Anime tylko dla prawdziwych mężczyzn. Pocałowaliśmy tam klamkę i zdesperowani podjęliśmy decyzję – idziemy do Sali Anglojęzycznej, ustawiamy się godzinę wcześniej przed panelem Boobs don’t work that way i na pewno uda się nam tam wejść! Jak zaplanowaliśmy, tak zrobiliśmy. Siedzących pod salą zastał nas jeden z Organizatorów, który zaproponował, że możemy wejść na panel, który mieliśmy zamiar przeczekać pod salą – A brief history of American comic books. Popatrzyliśmy po sobie i stwierdziliśmy – w sumie dlaczego by nie! I to, moi drodzy, była najlepsza decyzja na tym konwencie. Panel poprowadzony z jajem, przez faceta, który zna się na rzeczy i nawet taki laik w temacie komiksów jak ja, bawił się świetnie. Szkoda tylko, że część konwentowiczów nie rozumie prostej idei – jak ktoś mówi, to reszta słucha. Z panelu Boobs don’t work that way z kolei wyszliśmy w połowie.  Byłoby świetnie, gdyby dziewczyny nie uparły się prowadzić go po angielsku. Na cholerę tak patroszyć ten piękny język?

Źródło: https://giphy.com/gifs/Pch8FiF08bc1G

I tak też właśnie skończył się dla nas Pyrkon 2016. Z konwentu wyszliśmy o 22, zupełnie wykończeni, ale w sumie to nawet zadowoleni.

tl;dr czyli podsumowując: Czy Pyrkon to był dobry konwent? Był! Bez względu na to, jakie opinie się po nim pojawią – Pyrkon to klasa sama w sobie. Z roku na rok Organizatorzy łatają kolejne dziury, co bardzo im się chwali. Czy za rok wrócę na Pyrkon? Jasne! Nie ma innej opcji. Na Pyrkon będę wracać tak długo, jak tylko będzie organizowany. To był dobry konwent, serio. Tej atmosfery nie da się oddać nigdzie indziej. Fenomenalna lokalizacja, świetni ludzie, całkiem niezłe atrakcje! Dlatego piszę Wam pełna optymizmu: do zobaczenia za rok!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *