Ochłapki z myśli #3 – piosenka z Kopciuszka, anegdota z Tesco i cytat z Gwiezdnych Wojen

Tęskniliście za Ochłapkami? Ja bardzo. W końcu mogę Wam poopowiadać co tam u mnie. A dzisiaj trochę o pieczeniu, filmach i jedyna rzecz, za którą lubię nowego Kopciuszka.

1. W ramach projektu Mniej siedzenia na kompie i pierdolenia od rzeczy, a więcej kontentu postanowiłam upiec babeczki cytrynowe. Babeczki udały się przednio, mężczyzna się ucieszył, wszamał i nawet się nie rozchorował za bardzo. Plus dla mnie! Mam tylko wrażenie, że były trochę za mało cytrynowe… Może kiedyś zrobię lepsze. Teraz chyba czas na babeczki z dżemem. Jakieś pomysły?

2. W ramach tego samego projektu w poniedziałek zrobiłam pancakes, które też o dziwo wyszły nieźle. Zaczynam mieć podejrzenia, że przepisy, które wybieram są po prostu idiot proof i tylko dlatego wychodzą. Może czas na kaczkę w pomarańczach?

3. Imaginujcie taką sytuację. W czwartek zachciało mi się wyjść do sklepu po zakupy. W sumie to zakup. W sztuce jeden. Niechętnie skitrałam się z wyra, na którym spędzam praktycznie 80% wolnego czasu i potuptałam do Tesco. Bo blisko, tanio i podobno wygodnie. I podobno nie śmierdzi. No i wtuptuję sobie przewesoło do tego przybytku i zerkam na kwiatki. No kobietą jestem, no. Każdy koolorowszy wiecheć cieszy mnie niezmiernie. Przy kwiatkach stoją sobie dwa dresy taki typowy Andżej z typowym Błażejem. I się bujają. Myślę sobie, nie podchodzę, bo jak im zaburzę buj, to dostanę po pysiu. Z racji jednak tego, że mam w sobie okrutną ochotę słuchania obcych, to udałam że ekstremalnie interesują mnie herbatki na nadciśnienie, które traf chciały, że stały obok źródła buju w tym pomieszczeniu. Zdjęłam sobie słuchawkę i słucham.
– Ty. Może ja Grażynce (!) jebnę kwiatka.
– Ty, a na chuj.
– A bo rocznicę mamy. Bym jej dał takiego fiołka…
Andżej zamyślony wskazał łapskiem na orchidee.
– E, pani! Po ile te fiołki? – zapytał babeczki z obsługi.
– Orchidee.
– Ta, fiołki orchidee – powtórzył zupełnie niezbity z tropu.
Spojrzał na babeczkę jak na debilkę, zgarnął wiecheć pod pachę i pobujał się do kas.
No uwielbiam ludzi.

4. W zeszłym tygodniu obejrzałam sobie z moim mężczyzną pierwszą i drugą część Gwiezdnych Wojen. Internet się nie mylił – Jar-Jar Binks jest tak irytujący, że mam ochotę nastrzelać mu po twarzy. I tak właśnie mój ulubiony cytat z obu tych filmów brzmi:

Jar-Jar Binks: Ooh mooey mooey I love you!
Qui-Gon Jinn: You almost got us killed! Are you brainless?
Jar-Jar Binks: I spake!
Qui-Gon Jinn: The ability to speak does not make you intelligent. Now get out of here.

Tak poza tym, to Qui Gon jest prawdopodobnie najprzyjemniejszym Jedi ever. Loffki.

5. Dzisiaj zostawiam Was z taką tam piosenką. Zbieram się i zbieram, żeby napisać w końcu recenzję (czy może raczej ból dupy) Kopciuszka, ale nie idzie mi to za dobrze. Szukam intensywnie pracy, żeby nie przesiedzieć wolnych dni podczas sesji na tyłku. Ciężkie jest życie studenta, który by może nawet chciał robić coś ambitnego, ale jest zbyt leniwy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *