Krótki ale za to bezużyteczny poradnik o tym jak zwyciężyć w tej nierównej walce z przeziębieniem, w której tak naprawdę nie ma zwycięzców – są tylko wysmarkane chusteczki higieniczne, niedopite soczki pomarańczowe, zaklejone nosy i oczy i ogólny, życiowy syf.
Plan przetrwania nie jest prosty. Przeziębienie, poziom 22. Z gatunku tych brzydkich i pomarszczonych. Ja, człowiek, poziom 22. Gatunek ten sam. Żaden ze mnie tam mag czy wojownik. Żaden nińdża. Normalnie niemagiczny człowiek. W związku z tym przed walką poszłam do healera, żeby zapytać czy ma może jakieś potki na tego przeciwnika. Okazało się, że ma całkiem mocne i fajne tabsy, które pomogą w walce. Niestety walczyć muszę sama. Przeciwnik jest mocny – czytam w opisie questa – ma dwupoziomową barierę zrobioną głównie z Twoich złych nawyków żywieniowych i złych nawyków w ogóle. No dzięki, opisie. Tego na pewno było mi trzeba. Opis na to tylko wzrusza ramionami. Ma fioletowy kolor, gąbczastą skórę, chłodną w dotyku… bla, bla, bla. Pomijam opis wyglądu. Przed rozprawieniem się z nim i zaraz po walce nie należy spotykać się z innymi ludźmi – przeziębienie radośnie rozmnaża się. W sumie ciekawe jak… Przez pączkowanie? Przeziębienie można pokonać tylko długą i konsekwentną walką – opis ciągnie się dalej. Potwór nie lubi ciepła, ale lubi ciepło i wilgoć. Co? Czytam jeszcze raz. Wft. No dobra – otwieram okno. Podczas walki należy pamiętać i ciągłym piciu potek i rzucaniu czarów ochronnych. Nawet jedna pominięta dawka czaru może negatywnie wpłynąć na wynik rozgrywki. Nie należy rzucać czaru podwójnie, aby uzupełnić czar, którego nie rzuciło się na czas. Ogarniam, ogarniam. Kolejna część zawiera czynniki wspomagające. Przed przystąpieniem do questa warto zaopatrzyć się w dobry armor. Ciepłe skarpety w jednorożce, bluza z szynszylem i legginsy chyba dadzą radę. Strój na poziomie piątym, niemagiczny, ale za to czysty, pachnący świeżością i mięciusi. Armor niestety nie zdziała cudów bez dobrych eliksirów. Ciepła herbata, sok z pomarańczy, witamina C w musujących tabletkach i będzie git. Ostatnia rzecz, o której należy pamiętać, to odpowiednio wysokie morale. No dobra, panie mądry opisie – to czym ja sobie je mam podnieść? Patrzę na biurko. No ukulele. Ukulele jest spoko. Zapachowa świeczka, która ma wypełnić pokój delikatnymi nutami Frosted Pine powinna też dać radę. Podobno eliminuje przykre zapachy i odświeża… A wyeliminuje mi przeziębienie? Wątpię. Walka będzie długa i trudna, bo zwój z L4 wypisany aż do piątku. Trzymajcie za mnie kciuki.
Plan przetrwania nie jest prosty. Przeziębienie, poziom 22. Z gatunku tych brzydkich i pomarszczonych. Ja, człowiek, poziom 22. Gatunek ten sam. Żaden ze mnie tam mag czy wojownik. Żaden nińdża. Normalnie niemagiczny człowiek. W związku z tym przed walką poszłam do healera, żeby zapytać czy ma może jakieś potki na tego przeciwnika. Okazało się, że ma całkiem mocne i fajne tabsy, które pomogą w walce. Niestety walczyć muszę sama. Przeciwnik jest mocny – czytam w opisie questa – ma dwupoziomową barierę zrobioną głównie z Twoich złych nawyków żywieniowych i złych nawyków w ogóle. No dzięki, opisie. Tego na pewno było mi trzeba. Opis na to tylko wzrusza ramionami. Ma fioletowy kolor, gąbczastą skórę, chłodną w dotyku… bla, bla, bla. Pomijam opis wyglądu. Przed rozprawieniem się z nim i zaraz po walce nie należy spotykać się z innymi ludźmi – przeziębienie radośnie rozmnaża się. W sumie ciekawe jak… Przez pączkowanie? Przeziębienie można pokonać tylko długą i konsekwentną walką – opis ciągnie się dalej. Potwór nie lubi ciepła, ale lubi ciepło i wilgoć. Co? Czytam jeszcze raz. Wft. No dobra – otwieram okno. Podczas walki należy pamiętać i ciągłym piciu potek i rzucaniu czarów ochronnych. Nawet jedna pominięta dawka czaru może negatywnie wpłynąć na wynik rozgrywki. Nie należy rzucać czaru podwójnie, aby uzupełnić czar, którego nie rzuciło się na czas. Ogarniam, ogarniam. Kolejna część zawiera czynniki wspomagające. Przed przystąpieniem do questa warto zaopatrzyć się w dobry armor. Ciepłe skarpety w jednorożce, bluza z szynszylem i legginsy chyba dadzą radę. Strój na poziomie piątym, niemagiczny, ale za to czysty, pachnący świeżością i mięciusi. Armor niestety nie zdziała cudów bez dobrych eliksirów. Ciepła herbata, sok z pomarańczy, witamina C w musujących tabletkach i będzie git. Ostatnia rzecz, o której należy pamiętać, to odpowiednio wysokie morale. No dobra, panie mądry opisie – to czym ja sobie je mam podnieść? Patrzę na biurko. No ukulele. Ukulele jest spoko. Zapachowa świeczka, która ma wypełnić pokój delikatnymi nutami Frosted Pine powinna też dać radę. Podobno eliminuje przykre zapachy i odświeża… A wyeliminuje mi przeziębienie? Wątpię. Walka będzie długa i trudna, bo zwój z L4 wypisany aż do piątku. Trzymajcie za mnie kciuki.
